sobota, 17 grudnia 2016

Pierwszy raz

źródło: Demotywatory.pl
Wspominałam już o tym, że dziewictwo straciłam stosunkowo wcześnie - nóżki po raz pierwszy rozłożyłam jeszcze w gimnazjum . Z opowiadanej wcześniej historii możecie wywnioskować, że - jeśli chodzi o płeć brzydszą - miałam do czynienia z trzema grupami: innymi gimnazjalistami, licealistami i nauczycielami.

I od razu zaznaczmy- w moim gimnazjum działy się naprawdę różne rzeczy, ale bez przesady. Jeśli więc ktoś oczekuje historii w której jednym z bohaterów jest nauczyciel, to może się rozczarować. Nie słyszałam aby w którymś z gimnazjum miało to miejsce (co nie znaczy oczywiście, że takiej sytuacji w kraju nie było).




Były więc dwie grupy, które mnie interesowały. Abym ja interesowała ich, musiałam zbudować swoją historię. Moja ścieżka “kariery” była bardzo prosta (bo i faceci nie są zbyt skomplikowani - sorry chłopcy). W skrócie: intensywny makijaż i coraz krótsze spódniczki*. Okraśmy to jeszcze odrobiną wulgarności i kondomem w siatkowej kieszeni plecaka umieszczonym na tyle dyskretnie, że umykał przed wzrokiem nauczycieli ale równocześnie na tyle widocznie, że któryś z chłopaków spoglądających na mój tyłek (przypominam - krótka mini) ją zauważył. A w gimnazjum takich obserwacji chłopcy nie zatrzymują dla siebie - bardzo szybko o gumie wiedział każdy. Nauczyciele nawet jeśli się dowiedzieli, to zachowywali się tak, jakby nie chcieli wiedzieć.Jak zawsze zresztą.

Aby podsycić napięcie i dodatkowo budować historię, wystarczyło zmieniać gumę co 2 - 3 dni na taką, posiadającą inne opakowanie. W tym wieku jedynym problemem było zdobycie różnych prezerwatyw - na zakup bezpośredni brakowało mi odwagi. Dwie gumy zwinęłam z pokoju brata jednej z koleżanek a jedną paczkę kupiłam w łazience w automacie na lotnisku.

Taka gumowa karuzela podziałała - stałam się ekspertką, o której radę zabiegały koleżanki. Dawałam rady nie mając o temacie zbyt dużego pojęcia. I pół biedy, na tym się skończyło. Niestety jako Głupa Gówniara postanowiłam dogonić oczekiwania innych i przestać wreszcie teoretyzować.

Znalezienie chętnego faceta nie było problemem wtedy problemem- wielu w żartach proponowało “wspólne żucie gumy” a ja musiałam po prostu poczekać, aż z takim żartem wyskoczy ktoś, kto będzie mi fizycznie odpowiadał. Bo cała reszta nie grała wtedy roli.

I wyskoczył - wysoki, szczupły brunet z niebieskimi oczami. Do tego licealista - czy można lepiej wymarzyć? Ano okazuje się, że można. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Imię Mateusz uwielbiam od momentu gdy zobaczyłam jego minę, jego zdezorientowanie i zakłopotanie gdy na pytanie “poczęstujesz mnie gumą” kokieteryjnie odpowiedziałam coś w stylu “gumy są dla dzieci, jak dasz radę bez to spotkajmy się”.

I chociaż rzeczywiście umówiliśmy się to chyba żadne z nas nie wierzyło, że do czegokolwiek dojdzie. I gdyby Mati nie przekonywał mnie usilnie ile to już miał partnerek, ja nie powiedziałabym “sprawdzam”. Wróciłabym do domu sfrustrowana i szukała kolejnej okazji.
A tak zaskoczeni byliśmy oboje.

Ja swoją śmiałością, bo przejęłam inicjatywę (choć nie miałam w rzeczywistości pojęcia co robić) a on chyba wszystkim co się działo.
Dokładnie tak... nie było :(
[źródło: rosmann.pl]

Tutaj powinna nastąpić historia o tym, jak rzuciliśmy się sobie w ramiona, jak zrywaliśmy z siebie ubrania, nasze spocone ciała przywierały do siebie przy blasku świec. Z cudowną muzyką lecącą w tle podczas gry wstępnej i tego do czego jest ona wstępem..

Rzeczywistość jednak nie nadążyła za wyobrażeniem. Muzyki nie było, świec nie było, za to miałam ochotę rzucić kilkaoma wulgaryzmami próbując rozpiąć jego pasek (nie była to zwykła klamra a ja nie spodziewałam się, że coś takiego istnieje). On zachowywał się jak dupa i w niczym nie pomagał. O pieszczotach również nie było żadnej mowy. Gdy w końcu udało mi się rozpracować mechanizm otwierania paska, miałam wszystkiego dosyć - wbrew temu co mówiłam w szkole zrobiłam pożytek z noszonej w plecaku gumy** i zaczęliśmy to, na co większość nastolatek i nastolatków czeka odkąd zaczęło interesować się płcią przeciwną.

Skończyło się po kilku ruchach. Nie było też potu, nie było łez. Nie było bólu, podobnie jak przyjemności, uczucia bliskości, wyjątkowości. Co więc było? Rozczarowanie. Pomyślałam wtedy, że ten cały seks jest mocno przereklamowany. Towarzyszyło mi również pewnego rodzaju zdziwienie - odczucie, którego wcześniej nie znałam. Jedyny plus z mojego pierwszego razu.

Oczywiście Mateusz pochwalił się kolegom. Miał krótką pamięć, bo rozgłaszana wśród kolegów legenda  miała następujące zwroty: “prawie godzinę”, “zajebisty seks”, “bez zabezpieczenia”, “doświadczona”, "dominowałem".

W każdej legendzie jest trochę prawdy - w tej również. Tutaj chodzi o słowo, które oznaczyłam podkreśleniem. Był seks. I tyle.

Nie dementowałam tego - bo przecież trochę na rękę była mi taka historia. Tylko po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście chce uchodzić za ekspertkę w tej dziedzinie.

Mówią, że pierwszy raz pamięta się całe życie.
Szkoda, że nie mówią, że z niewłaściwą osobą i totalnie bez uczucia może zniszczyć zainteresowanie seksem na resztę życia.


Całe szczęście u mnie wygrała ciekawość - ale o tym w przyszłości! :)


----

* - Nauczyciele oczywiście próbowali zwracać uwagę i mi i rodzicom - ale odpowiedzią na wszystko była “moda”.

** - To akurat od początku było dla mnie jasne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz