czwartek, 22 grudnia 2016

Galerianki

Galerianki. Jak to z nimi jest. Istniją? Jak je rozpoznać? W których galeriach można je znaleźć?
Zaczynamy ;)

Sama postawa galerianki została przedstawiona w dramacie z 2009 roku. Młoda dziewczyna, brak pieniędzy, galeria w okolicy i bardziej doświadczone koleżanki. Historia jakich wiele, ale rozwiązanie szokujące - w zamian za usługi seksualne ciuchy, telefon, kosmetyki. 

Film szokuje - ja nie mogłam się pozbierać po seansie kilka dni. I nie dlatego, że mam problem z erotyką, seksem w samochodzie, seksem w centrum handlowym czy wczesnym rozpoczynaniem życia erotycznego. 

Co ciekawe, w ślad za filmem szła pogłoska o tym, że "Galerianki" to nie film powstały w odmętach wyobraźni scenarzystów. Że to zjawisko nie tylko spotykane, ale także powszechne. I wystarczy szerzej otworzyć oczy i odbierać sygnały, aby spotkać galeriankę, która za jeansy zrobi... coś.

I rzeczywiście - zaczęto obserwować młódki, zaczęto je przeganiać, zaczęto proponować im seks. Nie raz spotykałam się w Centrach Handlowych z przyjaciółkami, gdzie po prostu zabijałyśmy czas. Po emisji filmu spotkały mnie:

1. wyproszenie z galerii przez panów ochroniarzy - dwukrotnie,
2. wzięcie mnie za galeriankę ale bez jakiejkolwiek reakcji ("o popatrz, galerianka, nie wiem jak można się tak nie szanować") - dziesiątki razy,
3. propozycja seksu za prezent wprost - kilkukrotnie,
4. zakamuflowana propozycja "hej, jestem Jurek. co robicie dziewczyny? Koleżance przydałyby się chyba nowe spodnie" - kilkunastokrotnie
5. propozycje od młodych chłopców - ciężko zliczyć ;).

A moje zachowanie nie zmieniło się przed emisją i po emisji.

Przypomnę - gardzę seksem za pieniądze. To samo dotyczy prezentów, ciuchów i czegokolwiek. Dlatego panów początkowo opierniczałam (tak, aby o propozycji dowiedzieli się wszyscy stojący w okolicy), później zbywałam (na zasadzie - "czekaj na parkingu za 30 minut na ostatnim poziomie").

Ciąg dalszy to tylko moje zdanie, niepodparte żadnymi badaniami ;).

Zjawisko Galerianki przedstawionej w filmie nie istnieje - pogłoska o "prawdziwych galeriankach" to element promocji filmu. Oczywiście nie neguje, że coś takiego nigdy się nie wydarzyło - mamy 38 milionów Polaków i tysiące centrów handlowych. Ale na pewno nigdy nie było to normą.

Obracam się w różnym towarzystwie, nikt nigdy o galeriance czatującej w galerii nie słyszał. Żadna z moich znajomych również nie szuka okazji przy sklepach. 

Czy to znaczy, że galerianek nie ma?  Oczywiście, że są. Ale - znowu podkreślę - nie takie jak w filmie. 

W tej chwili "galerianki" szukają sponsorów, którzy kupią im ciuchy. Zapłacą za mieszkanie (lub do niego sie dorzucą) i utrzymanie. I są faceci, którzy dokładnie tak postąpią. Mają oni niezaspokojone potrzeby i sporo pieniędzy. Wymiana - usługa za towar - dużo bezpieczniejsza niż seks z panią pod latarnią. Ja nie pochwalam, ale też staram się nie oceniać.

Dlatego wybijcie sobie z głowy, że znajdziecie galeriankę w galerii. Że kupicie jeansy, a ona zrobi wam loda. I nie proponujcie tego - bo choć rzadko, to wciąż zdarzają mi się dwuznaczne propozycje czekając na kogoś w galerii. 

Skoro macie tyle energii, to zaczepcie dziewczynę w galerii. Porozmawiajcie, zafascynujcie ją. Umówcie się. Najszybciej w ten sposób wylądujecie w łóżku z kimś poznanym w galerii :)

2 komentarze:

  1. Hmm ciekawie opisujesz realia od strony damskiej, będąc po po prostu  kobietą lubiącą seks jak każdy z nas , ale potrafiącą to wyartykułować.No może nie jak facet nawalony w 3-dupy : "Chce mi się ruch..ć"Fajnie się czyta to co myślisz i wiesz.Pozdrawiam
    Greg

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłem ma twój blog przez przypadek,i po przeczytaniu dwóch artykułów wiem ze będę odwiedzał go częściej. Bardzo fajnie piszesz, pokazujesz perspektywę kobiety... Mi mężczyźnie dajesz szansę spojrzeć na stosunki damsko męskie z nieco innej perspektywy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń